
Bezkompromisowość, z jaką Józef Mackiewicz stawał w obronie prawdy i wolności, wyznaczyła mu po wojnie rolę nieugiętego emigranta, dodajmy, że dla części polskiego uchodźstwa, też przecież niepodległościowego i antykomunistycznego, może nawet zbyt radykalnego i nieprzejednanego. Swoimi przekonaniami dzielił opinię publiczną na emigracji, wywoływał polemiki i spory, spotykał się z brakiem akceptacji i niezrozumieniem, narażał się na – otwarte lub skryte, bardziej lub mniej gwałtowne – ataki, nierzadko przybierające postać insynuacji, pomówień czy wprost oszczerstw (cała ciągnąca się przez dziesięciolecia sprawa rzekomej kolaboracji Mackiewicza w latach okupacji niemieckiej jest tego wymownym przykładem). Te reakcje adwersarzy z pewnością życia mu nie umilały, choć świadomie uprawiając swój weredyzm musiał zapewne liczyć się z jego możliwymi konsekwencjami. Autor Lewej wolnej zdawał sobie sprawę z tego, co czyni, i ani przez myśl mu nie przeszło, by z tego powodu choć o krok ustąpić z zajmowanego stanowiska ideowego, by złagodzić wymowę swej twórczości albo zmienić charakter swych publicznych wypowiedzi. Krytyczną samoświadomość Mackiewicza dobrze ilustruje fragment jego listu do Marii Kuncewiczowej z 1952 r., w którym nawiązuje do napisanej przez siebie recenzji jej książki (zapewne Leśnika), na której druk nie zgodził się redaktor tygodnika “Wiadomości”: “Przesyłam Pani odrzuconą przez Grydzewskiego recenzję, a także jego list do mnie. Dowodzi, że szczerze chciał omówienie pięknej powieści Pani zamieścić. Nie chcę więc wcale na niego utyskiwać, ani się żalić, gdyż winę właściwie ponoszę ja sam, a nie Grydzewski. Obawiam się nawet, że pod pewnym względem przyzna mu Pani rację. Podszepnął mi bies, żeby wystąpić z własnymi poglądami, o których wiem, że dla Polaków są niestrawne i przez każdą cenzurę społeczną zostaną skreślone”.
Autor Kontry był w swym postępowaniu przeciwieństwem oportunisty – w swoich wyborach chciał być par exellence wolnym pisarzem. (Użyte określenie “wolny pisarz” zawiera pewną zamierzoną dwuznaczność: pierwszy, dosłowny sens odnosi się do zawodowej kondycji, w której wolność, w szczególności wolność słowa i niezawisłość przekonań, jest w pełni realizowana; drugie jest dosłownym tłumaczeniem niemieckiego “freier Schriftsteller”, co oznacza literata żyjącego z pióra, niezwiązanego jakąś posadą czy etatem albo zarobkowaniem poza pisarsko-artystyczną dziedziną, z racji specyfiki wykonywanej profesji należącego do grupy tzw. wolnych zawodów. Oba sensy jak najbardziej odnoszą się do emigracyjnego żywota Mackiewicza.) Był przy tym wierny etosowi pisarza, który – jak to kiedyś sformułował – “odpowiedzialny jest […] często nie tylko za to, co pisze, ale i za to, co – przemilcza”. Takiemu rozumieniu pisarskich powinności wielokrotnie dawał wyraz; świadome, fałszem podszyte przemilczenie nie mieściło się w jego systemie pojęć. Mimo swej polemicznej bezkompromisowości i nieustającej gotowości do obrony fundamentalnych wartości autor Drogi donikąd nie zastygł w pozie “splendid isolation”; swoją twórczością zyskał na wychodźstwie znaczną popularność u czytelników i uznanie krytyki; pisał i publikował dużo, poza książkami i broszurami pozostawił po sobie znaczną ilość tekstów publicystycznych, drukowanych na łamach prasy; nieszczególnie stronił też od form działalności instytucjonalnej, choć w razie naruszenia surowo przestrzeganego przez siebie etosu emigranta bez ogródek protestował, nierzadko rezygnując z udziału w gremium, do którego go zaproszono, a które sprzeniewierzyło się wyznawanym przezeń zasadom i przekonaniom. W plebiscycie czytelników londyńskich “Wiadomości” Józef Mackiewicz wybrany został do “złożonej z 15 pisarzy emigracyjnych akademii literatury polskiej, gdyby taka akademia postała”. Wszedł tym samym do jury Nagrody “Wiadomości” i od początku, przez dwa dziesięciolecia, brał udział w wyborach najwybitniejszej książki roku, jaką wydano na emigracji. Jednak w 1978 r. wystosował list, w którym uznał za niezgodne z regulaminem rozpatrywanie i wysuwanie do nagrody utworów pisarzy krajowych. Napisał w nim m.in., że “ani Barańczak, ani Konwicki, ani Woroszylski nie są emigrantami z Polski komunistycznej, lecz obywatelami PRL-u. Mogą zatem wydać książki poza granicami kraju swego obywatelstwa, np. we Francji, Anglii, Szwecji i… w Nowym Jorku czy Moskwie etc., na równi z innymi obywatelami PRL-u – (jak powiedzmy przykładowo: Gierek, Jaroszewicz, Putrament czy Iwaszkiewicz… etc.) – ale w żadnym wypadku, tzn. abstrahując od treści i formy, nie będą to książki «wydane na emigracji», lub za takie poczytywane”. Obecni podczas obrad członkowie jury nie zgodzili się z taką interpretacją regulaminu nagrody, uznając, że “nagradzanie książek pisarzy krajowych, wydanych na emigracji nie jest sprzeczne z regulaminem”. Wobec takiego obrotu sprawy na następne posiedzenie jury Mackiewicz znów się nie stawił osobiście, lecz przysłał kolejny list. (…)
Krzysztof Polechoński
KLIKNIJ I PRZECZYTAJ CAŁY ARTYKUŁ W PDF
Jeśli spodobał ci się ten artykuł podziel się nim ze znajomymi! Przyłącz się do Nowej Debaty na Facebooku i Twitterze! Wesprzyj rozwój Nowej Debaty darowizną w dowolnej kwocie. Dziękujemy!